Huawei – nie widać końca problemów marki

Najnowsze wpisy

Marka Huawei nie ma łatwego życia. Oskarżenie o szpiegostwo technologiczne i odcięcie od usług Google w urządzeniach z systemem Android spowodowały praktyczne zniknięcie firmy z rynku amerykańskiego. Administracja byłego prezydenta USA Donalda Trumpa uczyniła sobie z Huawei pokazowego chłopca do bicia. Większość ludzi obserwujących z boku te działania zupełnie nie wiedziała, o co chodzi i ze zdumieniem patrzyła, jak firma, która ma ambicje przegonić Apple pod względem wielkości sprzedaży, nagle zupełnie znika z wysokich pozycji i wypada z zestawień.

Zwolennicy teorii spiskowych doszukują się w powyższych działaniach sposobu na pozbycie się konkurenta. Czytelnicy książek Ludluma i LeCarre’a śledzą uważnie wszystkie doniesienia i ciągle sprawdzają, czy z różnych notek medialnych będzie można wywnioskować, w jaki sposób chińska firma próbowała wykradać amerykańskim gigantom ich tajemnice, niekoniecznie technologiczne. My możemy tylko zastanawiać się, czy oskarżenia, jakie zostały wytoczone przeciwko Huawei były prawdziwe, choć prawdopodobnie nigdy sprawa nie zostanie całkowicie wyjaśniona. W zależności od już posiadanych poglądów każdy ma pewnie i tak własne zdanie.

Jak się jednak okazało, to nie koniec problemów Huawei.

Robert Lewandowski opuszcza szeregi miłośników Huawei

Od kiedy ruchem w Internecie zaczęły rządzić social media stało się jasne, że niekoniecznie ta firma jest dobra, która jest dobra, tylko ta, o której dobrze się mówi. I oczywiście w drugą stronę ta prawda działa w ten sam sposób. Osoby, które dały się poznać dzięki swoim talentom i umiejętnościom zaczęły dyskontować swoją popularność angażując się w bardzo publiczne zachwalanie korzyści płynących z użytkowania różnych produktów. Taką właśnie działalność podjęło również w Polsce i krajach ościennych małżeństwo wybitnie popularnych i niezwykle lubianych Anny i Roberta Lewandowskich.

Na temat finansów, które firma Huawei musiała ze swojego coraz szczuplejszego portfela wysupłać, aby sfinansować tę przychylność, krążyły legendy. Niewątpliwie jednak obstawiony został dobry koń i współpraca przynosiła obydwu stronom bardzo wymierne korzyści. W jedną stronę płynęły miliony euro finansowego wsparcia, w drugą stronę miliony wiernych fanów futbolu i wdzięków giętkiej pani Ani z przystankiem w salonach operatorów telefonicznych, bo przecież warto, trzeba i wypada posiadać telefon dokładnie taki sam, jak ulubiona para. Nawet jeśli nazwa taka jakaś… chjułejowa.

I kto by pomyślał, że po przywódcy Najbardziej Zjednoczonych Stanów kolejną osobą, która przyczyni się do pognębienia Huawei będzie przywódca nacji o zupełnie przeciwnym poglądzie na demokrację, wywodzący się z najgłębszych czeluści szpiegowskich kazamatów, jegomość Włodzimierz Włodzimierzowicz Putin.

Kiedy zachodnie media podały do wiadomości, że firma Huawei zaangażowała się w pomoc w zażegnaniu negatywnych skutków totalnej blokady informatycznej Rosji, Robert Lewandowski wraz z małżonką stwierdzili, że takiej firmy nie mogą i nie chcą dłużej wspierać.

Marcin Tyszka już nie chce fotografować Huaweiem

W 2019 roku do sztabu miłośników technologii fotograficznych wypuszczanych w świat przez Huawei dołączył słynny polski fotograf, influencer i celebryta Marcin Tyszka. Mimo swojego przekonania o wyższości technologii oferowanej przez chińskiego producenta stwierdził, że nie może pozostać obojętny na fakt wspierania rosyjskiej agresji przez sponsorującą go firmę i rezygnuje z dalszej współpracy.

Nieco dziegciu do tej beczki miodnych informacji dodaje pewna wątpliwość, która dotyczy rzetelności informacji na temat współpracy Huaweia w rosyjskim rządem. Okazało się, że źródłem tych rewelacji jest brytyjski tabloid „Daily Mail”, który w swoich doniesieniach oparł się na chińskich wiadomościach, które w chwili publikacji zostały już usunięte. Gazeta poinformowała, że Huawei miał podobno oddelegować do realizacji zleconego przez Rosję zadania 50 tysięcy swoich pracowników. Zupełnie niesłyszalna w tym krzyku była kontrinformacja opublikowana przez Huawei, że doniesienia brytyjskiego tabloidu są fałszywe i takie zdarzenie nie miało miejsca.


Ale mleko już rozlane. Lewandowscy zarobią o kilka milionów mniej, Tyszka znów będzie musiał robić zdjęcia jakimś Canonem albo Soniaczem, a Huawei ma w trumnie o kilka gwoździ więcej.